Cytaty: Czarnobylska modlitwa - Swietłana Aleksijewicz


„Oficer polityczny czytał nam artykuły z gazet o „wysokiej świadomości i sprawnej organizacji”, o tym, że już kilka dni po katastrofie na czwartym reaktorze zatknięto czerwoną flagę. Powiewała. A po kilku miesiącach zniszczyło ja promieniowanie. Zatknięto nową flagę. Potem jeszcze jedną... A stare darli na pamiątkę, wpychali kawałki pod kurtkę, koło serca. Potem wieźli do domu... Pokazywali z dumą dzieciom”. 

„W sytuacji ekstremalnej człowiek w istocie nie jest tym człowiekiem, o którym pisze się w książkach. Takiego, jakiego opisują w książkach, nie znalazłem, nie spotkałem. Wszytko na odwrót. Człowiek nie jest bohaterem. Wszyscy jesteśmy sprzedawcami apokalipsy”.
„Mówiłem sobie, że skoro nie potrafię nic zmienić w życiu tego człowieka, to wszystko, co mogę, to zjeść z nim skażona kanapkę, żeby się nie wstydzić. Podzielić jego los. Taki jest u nas stosunek do własnego życia. A przecież mam żonę i dwoje dzieci, ponoszę za nich odpowiedzialność”.

„Masa kłamstwa wiążącego się w naszej świadomości z Czarnobylem równa jest chyba tylko tej, którą wpajano nam w czterdziestym pierwszym roku... Za Stalina...”

„Dali mi dozymetr, ale, po co mi on? Upiorę bieliznę, mam bielusieńką, a dozymetr brzęczy. Przygotuję jedzenie, upiekę pieróg - brzęczy. Pościelę łóżko - brzęczy.  Po co mi to?” 

„W domu zostawiliśmy mojego chomika, zamkniętego. Zostawiliśmy mu jedzenia na dwa dni. A wyjechaliśmy na zawsze”.

„Kiedy dziewczęta w klasie dowiedziały się, że mam białaczkę, bały się ze mną siedzieć. Nawet dotknąć mnie się bały. A ja patrzyłam na swoje ręce... Na teczkę i zeszyty... Nic się nie zmieniło. Dlaczego się mnie boją? Lekarze powiedzieli, że jestem chora, bo mój tato pracował w Czarnobylu. A ja się urodziłam potem. Ale ja kocham tatę...”
    

0 komentarze: